Forum www.rbdizbuntowani.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Teściowie!!! Ratunku!!!(Odcinek 11)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rbdizbuntowani.fora.pl Strona Główna -> Wasza twórczość / Opowiadania niezakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Ulubiony teść/teściowa?
Diana
0%
 0%  [ 0 ]
Federiko
20%
 20%  [ 1 ]
Konstancja
0%
 0%  [ 0 ]
Rodrigo
0%
 0%  [ 0 ]
Wszyscy
80%
 80%  [ 4 ]
Nie mam
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 5

Autor Wiadomość
kaja;]
Użytkownik
Użytkownik



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:52, 29 Mar 2009    Temat postu:

Ha xD
noc pełna wrażeń xD
nie mogę sie doczekać xDeee


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
niezapominajka
Fan Roberta&Diego
Fan Roberta&Diego



Dołączył: 08 Maj 2008
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WSK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:27, 30 Mar 2009    Temat postu:

Odcinek 10
Co znowu?



Kate i Diego siedzieli wtuleni w siebie. Oglądali jakiś serial w telewizji. Dziewczyna zrobiła popcorn i co raz karmiła nim męża. Podobna gdy ktoś je komuś z ręki będzie z nim do końca życia. Dobra wróżba dla młodej pary, ale dla ich teściów raczej nie. Może i Diana była miła dla swojego zięcia ale nie zapomniała o swoim planie. Dziękowała mu za to, że załatwił jej występ. Jednak nie mogła pozwolić by syn jej największych wrogów był jej zięciem. Może i Diego nie był taki zły, nawet stał się miły, ale to nie zmienia faktu, że jest to syn Konstancji i Rodriga!!! Z tym nie mogła się pogodzić. W czasie gdy Diego i Kate spokojnie wtuleni w siebie oglądali telewizję Diana i Federiko szykowali się do wyjścia.
- Jesteś pewna, że powinniśmy im kazać tam iść? Oni chyba tego nie chcą. Zobacz jacy są szczęśliwi sami. Raczej powinniśmy ich zostawić samych chodź na kilka godzin. – powiedział wysoki mężczyzna wyglądając zza drzwi.
- Niczego w życiu nie byłam tak pewna jak tego. – oznajmiła Diana
- Ale... – zaczął.
- Nie ma żadnego ale. Mają tam iść i koniec. Nie chcę zostać babcia.
- Może słyszeli o antykoncepcji. – zauważył Federiko.
- Rozmawiałeś z naszą córką o tym skąd się biorą dzieci i jak ich uniknąć? – zapytała Diana zakładając ciężki kolczyki.
- No nie. Myślałem, że ty już to zrobiłaś.
- A ja myślałam tak samo. Tylko, że z tą różnicą, że ty to zrobiłeś.
- No ale chyba wie skąd biorą się dzieci. – powiedział Federiko.
- Tak. podobno tego w szkole uczą.
- No to mamy problem. – powiedział trochę załamany Federiko.
- Dlaczego? – zapytała Diana.
- Bo Kate często opuszczała zajęcia w szkole. Może akurat na tych jej nie było. – wytłumaczył. Zawsze widział najczarniejszy scenariusz.
- Sam widzisz. Musimy ich tam ze sobą zabrać. – powiedziała kobieta.
- Ale może rodzice naszego zięcia mu o to wszystko wytłumaczyli.
- Plastiki? Czyś ty oszalał? Oni pewnie do tej pory sami zastanawiają się skąd się wziął Diego. Sami nie wiedzą nic o seksie, a dziecku mieli powiedzieć? Idź ty.
- Nie no masz rację. To w takim razie co robimy? – zapytał zrezygnowany mąż.
- Na tłumaczenie im o antykoncepcji jest za późno. Zrobimy to kiedy indziej, bo teraz się spóźnimy. Musimy zabrać ich ze sobą.
- Dobra , ale ty im powiesz o tym, ze mają iść z nami. Ja chcę jeszcze pożyć. A jak się Kate zdenerwuje to mogę umrzeć.
- Dobra tchórzu. Dlaczego to ja zawsze musze wszystko załatwiać?
- Bo jesteś kochana. – powiedział Federiko i pocałował swoją żonę.
Państwo Uribe weszli do pokoju. Kate i Diego nawet nie zauważyli kiedy weszli. Nadal przytulali się, karmili. Nie widzieli świata poza sobą. Ach ta miłość!!!
- Mamy wam coś do powiedzenia. – zaczęła Diana. Spojrzała porozumiewawczo na męża. Jednak gdy zobaczyła oczy męża, mówiące „Mnie w to nie mieszaj. Od razu zmieniła koncepcję. – To znaczy ja mam wam coś do powiedzenia.
- Słuchamy. – powiedziała Kate uśmiechając się. Już myślała o tym co ją czeka tej nocy.
- Chcemy, żebyście z nami poszli obejrzeć mój występ. – powiedziała Diana jednak od razu oprzytomniała. – To znaczy ja chcę.
- Ale... – zaczęła Kate.
- Nie ma żadnego ale. Idziecie z nami i koniec. Chcę się odwdzięczyć twojemu mężowi za to co dla mnie zrobił.
- Przepraszam cię mamo na chwilę. Muszę porozmawiać z żona. – powiedział Diego i zaciągnął Kate do kuchni.
- Kochanie co my teraz zrobimy? – zapytała zdenerwowana dziewczyna. – Ja nie chcę z nimi jechać. Ja chce zostać tu z tobą.
- Daj mi jakieś lekarstwa. Albo nie lepiej te dziwne leki, po których się wymiotuje.
- Czy ty mnie słyszysz? Ja nie chce tam jechać, a ty mi tu z jakimiś lekami wyskakujesz. Diego słyszysz mnie? – zapytała Kate gdy jej mąż zaczął szperać po szafkach.
- Słyszę. Ja też nie chcę tam jechać. Mam pomysł jak się wymigać. Tylko pomóż mi znaleźć ten środek.
- Dobra. Jeśli to pomoże to mogę to zrobić. – powiedziała dziewczyna i zaczęła szukać w szafkach buteleczki z płynem. Po krótkich poszukiwaniach znalazła upragnioną ciecz. – Możesz mi powiedzieć po co ci to? – zapytała podając mu środek.
- Będę udawał chorego. – powiedział pijąc już płyn.
- Ale po tym będziesz na prawdę chory. Nawet jeśli zostaniemy to będziesz ciągle wymiotował. Ja nie chce takiej nocy. – powiedziała przestraszona Kate.
- Nie martw się kochanie. Wiem co robię. Wypiłem tylko kilka kropel po półgodzinie mi przejdzie.
- A jak nie? – zapytała.
- To dopiero wtedy będziemy się martwili. Coś wymyślę.
- Jak nie spędzimy tej nocy razem w łóżku, zdrowi to cię zabije. – powiedziała Kate.
- Spokojnie kochanie. – powiedział Diego i razem z żoną poszedł do salonu. Gdy weszli w pomieszczeniu panowała kompletna cisza. Federiko był zły na żonę, że jednak przerwała córce miły wieczór z mężem. Sam pamiętał jak to jest mieszkać z rodzicami i ciągle być przez nich podglądanym. Sam przeżył coś podobnego. Rodzice Diany też go nie lubili. Urządzali różne przedstawienia. A teraz on robi to samo. Przynajmniej raz chciał dać im chwilę spokoju.
- Dobrze pójdziemy z wami. – powiedziała Kate.
- Naprawdę? – zapytała Diana. Była zdziwiona, że nie stawiali żadnego oporu. Sądziła, że będą się wykręcali, robili wszystko by tylko nie iść tam.
- Tak. będziemy cię wspieral... – Kate nie dokończyła, bo Diego zaczął biec. Trafił do łazienki. Dźwięki jakie stamtąd dochodziły wskazywały tylko na jedno. Diego wymiotował.
- Co mu się stało? – zapytał Federiko.
- Nie mam pojęcia pewnie się czymś zatruł. – wyjaśniła młoda dziewczyna.
- Oby to nie było coś poważnego. – powiedziała Diana.
Po chwili przyszedł do nich Diego. Był cały blady nie wyglądał najlepiej. Trochę z wyglądu przypomniał śmierć. Wystarczyło założyć mu czarny płaszcz z kapturem i dać kosę, a wyglądałby jak prawdziwa śmierć.
- Jestem chory. – powiedział wchodząc do pokoju.
- A jak się czujesz? – zapytała Diana. – Możesz iść na mój występ?
- Przecież jest chory. Na pewno nie da rady iść. – oświadczył Federiko.
- Nie ciebie się pytam!!! – krzyknęła. – Jak Diego dasz radę iść? – zapytała spokojnym głosem.
W odpowiedzi dostała biegnącego chłopaka do łazienki i bardzo nieciekawy dźwięk dochodzący z tego małego pomieszczania. Po kilku minutach chłopak znowu wrócił.
- Przepraszam ale nie dam rady iść. Bardzo bym chciał, ale zatrułem się chyba tą chińszczyzną, którą jadłem na obiat. Przepraszam. – powiedział cały blady chłopak.
- Nic nie szkodzi. Diana na pewno zrozumie. – powiedział Federiko podkreślając ostatnie zdanie.
- Naprawdę? Jak dobrze. Już się bałem, że mi nie wybaczy i będę miał przez to wyrzuty sumienia. – powiedział Diego i przytulił teściową.
- To może przynajmniej Kate pójdzie? – zapytała Diana wyślizgując się z uścisku.
- Wiesz co mamo bardzo bym chciała ale ktoś musi się zająć moim mężem. Nie mogę zostawić go samego.
- To tato z nim zostanie. – zaproponowała Diana.
- O nie kochanie ja chcę zobaczyć jak znowu śpiewasz. Kate jest jego żoną i to ona powinna się nim zająć. Nie będę robił za pielęgniarkę.
- Ale ja chciałam żeby oni tez obejrzeli. – powiedziała smutna Diana
- Weźcie kamerę.- zaproponował Diego leżąc na kanapie i trzymając się za brzuch.
- No właśnie nagracie wszystko i jutro obejrzymy. – powiedziała Kate.
- Świetny pomysł. – poparł ich Federiko.
- Ale ... – zaczęła Diana.
- Nie ma żadnego ale. Idźcie. Tu macie kamerę i nagrajcie wszystko. – powiedziała Kate wypychając rodziców za drzwi. Szybko wróciła do męża. Diego wyglądał już znacznie lepiej. Może te krople wcale nie zadziałały? Może on tylko udawał, żeby tylko wymigać się od występu? No ale kto by się tym przejmował. No na pewno nie Kate. Rzuciła się w biegu na męża. Diego tylko trochę zawył z bólu jednak nagroda jaka go za to spotkała wynagrodziła mu cały ból. Dostał wielkiego namiętnego buziaka. Diego zaczął ściągać już bluzkę żony gdy rozległ się dzwonek.
- Co znowu?! – zapytał wściekły chłopak. – Nie minęło jeszcze pół godziny, a oni już wrócili.
- Kochanie nie denerwuj się. – uspakajała go Kate zakładając dopiero co założona część garderoby. – Lepiej idź otworzyć im drzwi.
- Nie mogli wziąć kluczy tylko dzwonią? Przerywają człowiekowi w takim ważnym momencie. Już miałem zdjąć jej stanik, a potem spodnia i cała resztę to musieli przerwać. Czy oni nie mają serca? Mogli wrócić piętnaście minut później to nie usłyszelibyśmy nawet dzwonka. Nie mają wyczucia czasu. – narzekał Diego otwierając drzwi. To co w nich zobaczył, a raczej kogo przeszło jego najśmielsze oczekiwania. W progu stali jego rodzice. I do tego byli uśmiechnięci.
- Mama? Tato? Co wy tu robicie? – zapytał zaskoczony.
- Przyszliśmy odwiedzić naszego herbatniczka. Nie można? – zapytała Konstancja.
- Można ale nie spodziewałem się tu was. A przynajmniej nie teraz.
- Przyjdziesz i jeszcze źle. Co za dziecko. – lamentowała pani Cortez wchodząc do środka.
- Diego czego zapomnieli? – zapytała Kate słysząc odgłos zamykanych drzwi.
- To moi rodzice przyszli! – krzyknął chłopak z korytarza. Był bardzo zdenerwowany z powodu przerwania mu rozbierania żony.
- Nie krzycz na nią, bo się dziewczyn wystrasz i ucieknie. – zażartował Rodrigo.
- Nie bój się tato. Nie ucieknie. – odparł zły Diego.
Weszli do salonu. Tam Kate próbowała jakoś trochę ogarnąć pomieszczenie. Nerwowo ścierała kurz z mebli.
- Nie sprzątaj dziecko. Trochę kurzu nikomu nie zaszkodzi. – powiedziała uśmiechnięta Konstancja.
- Jak chce to niech sprząta. Nie zabraniaj jej. – burknął Diego.
- Kochanie zachowuj się. – skarciła go Kate.
- Nie przejmuj się nim. On już czasami tak ma. Musisz się do tego przyzwyczajać. – uświadomiła ją Konstancja. – Zachowuje się jakby mucha usiadł mu na nos.
- Dobrze zapamiętam. Może podać coś do picia? – zapytała Kate.
- Nie dziękujemy. – powiedzieli równocześnie Konstancja i Rodrigo.
- Przyszliśmy tylko porozmawiać. Nie chcemy robić kłopotu . – oznajmił pan Cortez.
- A gdzie twoi rodzice Kate?
- Pojechali na występ mamy.
- Gdzie pojechali? – zapytała z niedowierzaniem pani Uribe.
- Na występ Diany. Nie słyszysz? – zapytał opryskliwie Diego.
- Diego uspokój się!!!
- Nie uspokoję się dopóki nie dostanę tego co chciałem!!! Tak długo na to czekałem!!! – krzyknął Diego i wybiegł z salonu.
- Przepraszam za nie go. Nie wiem co mu się dzisiaj stało. Chyba nadal się źle czuje po tym zatruciu. – przepraszała Kate.
- My i tak już idziemy drogie dziecko. – oznajmiła Konstancja.
- Ale... – zaczął Rodrigo.
- Kochanie! Idziemy! – spiorunowała go wzrokiem.
- Dobrze. – powiedział posłusznie i ruszył w kierunku drzwi.
- Dziękujemy za miłe przyjęcie. – dziękowała Konstancja i wyszła z domu nim Kate zdążyła coś powiedzieć zamknęła drzwi.
- Przecież mieliśmy im powiedzieć o tym że mają u nas zamieszkać. – powiedział z pretensją Rodrigo.
- To może poczekać. Mam teraz ważniejszą sprawę na głowie.
- Niby jaka?
- Muszę zepsuć im ten wieczór.
- Komu?
- Dianie i jej mężowi. Sprawię, ze to będzie jej najgorszy występ.
- Ale dlaczego? – dopytywał się Rodrigo. Typowy facet nic nie rozumie wszystko trzeba mu tłumaczyć.
- Diana będzie wściekła i oni będą mieli dość mieszkania z nią. Proste prawda? – zapytała Konstancja z szatańskim uśmiechem.
- Kochanie to wspaniały pomysł.

Kate wściekła wpadła do swojej sypialni. Była zła na męża za jego zachowanie.
- Jak mogłeś?!!! – zapytała krzycząc
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj głupiego!!! Jak mogłeś potraktować tak swoich rodziców? Przecież oni nic ci nie zrobili!!!
- Zrobili. Przerwali nam.
- To nie jest powód by ich tak traktować!!! Oni nic ci nie zrobili!!! Byli mili, a ty tak się zachowywałeś!!!
- Chciałem w końcu się z tobą kochać!!! Tak długo na to czekałem!!! Aż tydzień!!!
- To sobie jeszcze długo poczekasz!!! – krzyknęła Kate. – Nie mam zamiary iść do łóżka z niewychowanym facetem!!!!
- Że co?
- Ze to co słyszałeś!!! Przygotuj się do celibatu. Nie będziemy spali razem!!! Twoje miejsce jest na podłodze od tej chwili!!! – krzyczała wściekła dziewczyna. Wiedziała, że przesadziła z tym wszystkim ale nie panowała już nad tym co robi.
- Chyba sobie żartujesz? Nie będę spał na podłodze.
- Będziesz!!! Czy tego chcesz czy nie. A jak nie to będziemy się bili.
- Co? Bójka? Chcesz się ze mną bić? Żartujesz sobie.
- Nie, nie żartuje. Jeśli będzie trzeba to będę się biła. Nie ma problemu.
- Nawet byś mnie nie ruszyła - zaśmiał się Diego. Zdenerwował tym swoim głupim gadaniem Kate. Dziewczyna podeszła do niego i kopnęła go w krocze. Chłopak osunął się na ziemie i tylko płakał z bólu. Ona jak mało kto potrafiła kopać. Już w młodości niestety doświadczył tego. Zawsze w szkole gdy coś jej się nie podobało w zachowaniu chłopaka kopała go w czuły punkt.
- Podobno bym cię nawet nie ruszyła. A tu proszę. Leżysz na ziemi przy moich nogach. Kto by pomyślał? – powiedziała uśmiechnięta Kate. – Teraz idę na spacer. Jak wrócę to twoje posłanie na podłodze ma być już przygotowane.
- A może się pogodzimy jak wrócisz? – zapytał kuląc się Diego.
- Godzenie?
- Tak.
- Zapomnij. Dopóki nie będziesz dobrze wychowany.
- Ale ja jestem dobrze wychowany.
- Jakoś tego nie zauważyłam. A liczy się moje zdanie, a nie twoje i innych. – powiedziała Kate. – Zapamiętaj podłoga. – powiedziała i opuściła pokój.
- Świetnie. Nie dość, że wypiłem to paskudztwo i wymiotowałem. Muszę żyć w celibacie to jeszcze mam spać na podłodze. Co za życie. Ałaja. – jęknął Diego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niezapominajka dnia Śro 21:02, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaja;]
Użytkownik
Użytkownik



Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 30 Mar 2009    Temat postu:

Ojej biedny Diego Laughing
Kate przesadziła xDeee
wszystkie starania poszły na marne xD
ale może po spacerze jej przejdzie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beata0512
One step closer 
<i>One step closer  <i>



Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 15148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 56 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polonia -Tarnowskie Góry
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:00, 30 Mar 2009    Temat postu:

Boskie <333333333

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarne
I  milka
I  milka



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 7130
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polonia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:42, 04 Kwi 2009    Temat postu:

Ale mają pomysły.
Mam nadzieję że pogodzą sięw należyty sposób. :*
Opko boskie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dulsia;)
Gość






PostWysłany: Pią 17:26, 22 Maj 2009    Temat postu:

Super xD czekam na kolejny..
Powrót do góry
niezapominajka
Fan Roberta&Diego
Fan Roberta&Diego



Dołączył: 08 Maj 2008
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WSK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:01, 27 Maj 2009    Temat postu:

Odcinek 11
Szła chodnikiem. Słońce zaczęło zachodzić. Patrzyła na piękny zachód jedynej gwiazdy w Układzie Słonecznym. Myślała nad tym co zrobiła. Chyba zbyt porywczo zareagowała na zachowanie męża. Tak naprawdę on nic nie zrobił. Był wściekły, że mu przerwano i dlatego tak zareagował. A ona zamiast go uspokoić i zabrać do łóżka, nawrzeszczała na niego, zabroniła spać w ich łóżku i kopnęła w najczulszy punkt. Przecież on teraz może nie mieć przez to dzieci!!! A ona bardzo chciała słyszeć w przyszłości tupot małych stópek. Co ona najlepszego narobiła?! Powinna wrócić i go przeprosić. Ale nie mogła. Wtedy przyznałaby się do błędu. Do czego jak do czego ale do błędów to ona nie potrafiła się przyznawać. Wróci do domu jakby nigdy nic i to on będzie ją przepraszał. O tak właśnie zrobi. Idąc przypomniała sobie, że jeszcze nie jadła obiadu. Zaczęło burczeć jej w brzuchu. Nie mogła wrócić do domu z pustym brzuchem. Diego od razu wypatrzyłby jej słabość i wykorzystałby to. Proponowałby jedzenie, a ona uległaby i pogodziłaby się z nim. Chciała zgody ale najpierw musiała przytemperować temperament mężusia. Skierowała się do niedalekiego hipermarketu. Nigdy nie jadła wiele. Dlatego kupiła tylko bułkę i jogurty wiśniowy. W drodze do domu zjadła wszystko co kupiła. Jej tryb życie był prowadzony w ciągłym biegu, więc jedzenie w drodze nie sprawiało jej najmniejszego problemu.
Gdy dotarła już do domu było ciemno. Zdziwiła się gdy nie zobaczyła żadnego zapalonego światła. W środku panował mrok. Trochę się tym przejęła, bo nie wzięła kluczy. Poza tym gdyby Diego wyszedł z domu to czekałaby na niego wściekła żona z wałkiem w ręku. Jeśli poszedł z byłymi kolegami na piwo, to ma przechlapane!!! Jeśli nie daj Boże poszedł do klubu ze striptizem to już może zacząć kopać sobie grób, bo ona mu tego nie wybaczy!!! Jego śmierć będzie bolesna i powolna. Szybko podeszła do drzwi. Po raz kolejny tego wieczoru zdziwiła się. Drzwi były otwarte.
- Nie dość, że poszedł sobie drań jeden to jeszcze chce żeby dom okradli. Za kogo ja wyszłam?! Już ja go nauczę odpowiedzialności. Niech on się tu tylko pokaże!!! – krzyknęła wchodząc do środka.
Zapaliła światło. Chciała rzucić bluzę na wieszak, ale widok który ją zastał wprowadził ją w osłupienie. Patrzyła na korytarz z otwartymi ustami. Doznała szoku. Podłoga usłana była różami, po bokach ścian porozkładane były małe, zapachowe świeczki. Wchodząc złość zaślepiała jej ten widok. Nie zwróciła na to uwagi. Od razu zgasiła światło. Zaczęła napawać się tym widokiem. Jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak pięknego. Wiele razy widziała na filmach takie sceny, ale nigdy nie sądziła, że ktoś zrobi coś podobnego dla niej. To wyglądało o wiele lepiej niż na scenach filmowych. Zdjęła buty i bosymi stopami zaczęła stąpać po płatkach róż. Szła drogą wyznaczoną przez kwiaty. Dotarła do salonu. Na stole stały nakryci stołu i talerze dla dwóch osób. Pośrodku świeciły się trzy świeczki na świeczniku. Nie mogła oprzeć się pokusie i nie podejść. Wolnym krokiem skierowała się do stołu. Usiadła na jednym z krzeseł i napawała się widokiem. Siedziała tak kilka minut. Nagle coś zakryło jej oczy.
- Zgadnij kto to. – odezwał się męski głos.
- Muszę sobie przypomnieć, który z moich kochanków byłby na tyle zdolny aby zorganizować coś tak wspaniałego. To ty Kamil? Nie, nie to na pewno nie Kamil. Może Adrian? Jack? Jason? Matt? Bill? Justin? David? Miguel? Teo? Sam?
- Nie. – odparł podłamanym głosem mężczyzna.
Poczuła, że na jej oczach nie ma już niczyich dłoni. Odkręciła głowę. Tak jak się spodziewała stał tam Diego. Minę miał nie tęgą.
- Nie sądziłem, że jestem aż tak słaby w łóżku, że musisz znajdować pociesznie w ramionach innych mężczyzn. – zaczął swój wywód.
- Przynajmniej tamci wiedzą jak maja się zachować w obecności swoich rodziców. Nie to co ty. – oświadczyła ledwo powstrzymując śmiech.
- Czyli nawet znasz ich rodziców. Nie próżnujesz. W tej całej układance jeden puzel mi nie pasuje.
- Jaki?
- Ja. Nie rozumiem po co wychodziłaś za mnie skoro masz tylu adoratorów i są o niebo lepsi ode mnie w łóżku.
- Przepraszam się kotku ale ja tego nie powiedziałam. Te słowa wyszły z twoich ust, a nie z moich. Nie wiem dlaczego doszedłeś do takiego wniosku.
- To bardzo proste. Zrobiłaś mi awanturę o byle co, bo nie chciałaś się ze mną kochać!!! Oni ci wystarczają!!! Ja jestem ci nie potrzebny!!!
- Masz zbyt wybujałą wyobraźnię. Oni nie są tacy dobrzy w tych sprawach jak ci się wydaje. Nie bój się nie jesteś na końcu mojej listy. Zajmujesz miejsce po środku.
- Dzięki. Nie ma jak t usłyszeć od żony takie słowa. Od razu czuję się lepiej. Możesz mnie wykreślić z tej listy!!! Już nigdy nie wejdę do twojego łóżka!!! Możesz być tego pewna. Boże jaki ja byłem głupi. Chciałam ja przepraszać i błagać o wybaczenia, a ona tymczasem zabawiała się kim popadnie!!! Dlaczego ja jestem taki głupi!!! – krzyczał wznosząc ręce do góry. Nie zwracał uwagi na swoją małą żonę. W tej ciemności i tak nie byłoby jej widać. Była zbyt chuda i zbyt niska. Nagle poczuł, że czyjeś ręce oplatają jego talie. – Zebrało ci się na amory? Jeśli tak to idź do jednego ze swoich kochanków. Ja nie mam nastroju na takie zabawy.
- Jesteś słodki kiedy się złościsz wiesz? – zapytała rozbawionym głosem
- Kiedy się złoszczę jestem tylko i wyłącznie zły. Nie widzę w tym nic słodkiego.
- Znowu to robisz. – powiedziała przechodząc wokół niego tak, że widziała jego twarz. Nadal nie puszczała uścisku.
- Niby co?
- Rozbawiasz mnie. Nawet nie wiesz jak ja to uwielbiam.
- U innych facetów też to uwielbiasz? – zapytał wyraźnie zły.
- Oj ty mój głuptasie. Oczywiście, że nie.
- Czyli u każdego lubisz coś zupełnie innego. A czy oni wiedza o moim istnieniu?
- Ależ nie.
- Okłamujesz nie tylko mnie ale i ich? Jesteś bezwstydna. Powinni wiedzieć w co się pakują.
- Mój głuptasku nie wiedzą, bo ich nie ma.
- Ale przed chwilą powiedziałaś, że nasz kochanków i że jestem po środku twojej listy.
- Droczyłam się z tobą kotku. Nie mam innych. Uwielbiam doprowadzać cię do szału. Poza tym chciałam dąć ci nauczkę za to jak potraktowałaś swoich rodziców. – powiedziała przytulając się mocno do męża.
- No to byś mi ja dała. Jeszcze chwila i bym siedział na górze przy lampce pisząc pozew rozwodowy. Jestem ciekawy co byś wtedy zrobiła? – zapytał z uśmiechem na ustach.
- Prawdopodobnie to co zaraz zrobię.
- Czyli co? – dopytywał się wyraźnie zaciekawiony.
- To co powinnam zrobić już dawno.
- Czyli? – ciągnął ją za język.
- Coś bardzo miłego. – powiedziała popychając go w stronę schodów.
- Przygotowałem kolację nie chcesz jej zjeść? – zapytał poruszając się do tyłu.
- Nie mam ochoty na jedzenie. Ale na coś innego mam wielką ochotę.
- Chyba powinienem zgasić świeczki. Jeszcze wybuchnie pożar. – oświadczył Diego nadal posuwając się w tył. Miał wielką nadzieję, że nie powie by to zrobił.
- Pożar wybuch nie ale zupełnie nie tu i nie taki o jakim ty mówisz.
- A czy będę mógł być strażakiem? – zapytał z nadzieją.
- Ty raczej będziesz podpalaczem kotku. Już i tak cała płonę. Dolejesz jeszcze do tego ognia benzyny?
Nie trzeba mu było powtarzać jeszcze raz. Doskonale zrozumiał o co jej chodziło. Porwał ją w ramiona i niosąc biegł po schodach. W mgnieniu oka znaleźli się na górze w ich łóżku. Całowali się. Diego był na górze. Pocałunki stawały się z każdą chwilą coraz bardziej namiętne. Kate zaczęła rozpinać guziki od koszuli męża. On nie protestował. Wplótł dłonie w jej długie włosy. Były miękkie i takie gładkie. Zdjęła już jego koszulę. Rzuciła na podłogę zbędną według niej część garderoby. Gdy koszula wylądowała już na podłodze zabrała się za spodnie. Kate szybko się z tym uporała.
- Teraz twoja kolej księżniczko. – powiedział Diego.
- Oj nie księciu. Nadal twoja. – powiedziała z szatańskim uśmiechem Kate.
- Ale jak to? Przecież jestem tylko w jednej rzeczy.
- O kotku w jednej za dużo. Jak się pozbędziemy tej zbędnej rzeczy to pomyślimy nad moje kolejką.
- Tylko bądź delikatna. Pan Big Ben nie lubi brutalności. – powiedział Diego. Miał przy tym taką dziwną minę, że Kate się roześmiała.
- Dobrze kochanie spróbuje. Pan Big Ben nic na razie nie poczuje. Ale potem nie będę już taka delikatna niech się na to przygotuje.
- Tylko nie bij. Nie chce mieć siniaków na całym ciele.
- Rozpatrzę twoja prośbę.
Od razu zabrała się za ściąganie bokserek męża. Miała w tym niezłą wprawę. Podczas ich pierwszej wspólnej nocy musiała robić to tysiące razy. Diego miał zastrzeżenia do tego czy aby na pewno powinni tak wcześnie zacząć wspólne współżycie. Nawet wypalił przy tym, że powinni najpierw wziąć ślub. Po którymś razie ściągania jego bokserek na prawdę miała chęć zawlec go pod ołtarz złożyć przysięgę i od razu zacząć ponownie rozbierać przy świadkach. Na szczęście nie musiała tego zrobić. Diego w końcu przełamał się. Teraz nie miał takich wątpliwości. Gdyby ona sama nie zdjęła tej części garderoby najpewniej sam by to od razu zrobił.
- Kochanie już. Starałam się być bardzo delikatna. – powiedziała Kate trzymając w ręce bieliznę męża. – Mam nadzieję, że nie zrobiłam ci krzywdy.
- Ty mi nie ale jak tobie zaraz zrobię jeśli nie przestaniesz mówić takim głosem. – powiedział.
- Niby jak? – droczyła się z nim. Uwielbiała gdy się denerwował.
- Doprowadzasz mnie do szału!!! – krzyknął i zaczął ją rozbierać. Porwał przy tym jej najukochańszą podkoszulkę. Nie radził sobie z rozsunięciem rozporka. Chciał zrobić to jak najprędzej jednak ta metalowa rzecz stawiała duży upór.
- Może ja to zrobię? – zapytała Kate widząc, że Diego jest coraz bardziej zły.
- Tak to wspaniały pomysł. – powiedział i zaczął całować jej szyję. Kate w tym czasie zdjęła spodnie wraz z bielizną. Chciała się trochę podnieść by zdjąć stanik jednak mąż ją ubiegł. Swoimi zręcznymi rękami rozpiął ostatnia część garderoby żony. Błądził rękami po jej plecach. Dotykał każdą część jej ciała. Ona tymczasem wsunęła ręce w jego włosy i namiętnie całowała. Nagle nie wiadomo dlaczego Diego odsunął się od niej i zaczął szukać czegoś w szufladzie.
- Kotku czy ty chcesz przyprawić mnie o zawał serca? Nie możesz tak po prostu przerywać. Nie lubię tego!!! Masz natychmiast wracać i położyć ręce tam gdzie spoczywała. – powiedziała stając bojowo na łóżku.
- Poczekaj kochanie muszę tylko znaleźć jedna rzecz.
- Jeśli ma być nią kamera to zapomnij nie będę się z tobą kochała przy tym urządzeniu. – ostrzegła Kate kładąc ręce na klatce piersiowej.
- Nie kochanie nie szukam tego. psssssssssss gdzie ja mam te gumki? – zaklął.
- Przerwałeś żeby poszukać prezerwatyw? Osz ty!!! – krzyknęła i rzuciła się na męża. Na szczęście w porę się odwrócił i złapał ja. Miał świetny refleks. Ale i tak to nie zamortyzowała dość upadku. Poczuł jej ciężar na swoim ciele. Teraz wydawała mu się o wiele cięższa.
- Za co? – zapytał
- Za co? Jeszcze się pytasz? Pozbawiłeś mnie swoich pocałunków i dotyku tylko dlatego żeby znaleźć jakieś głupie prezerwatywy!!!
- Nie chciałem żeby twoi rodzice byli na nas źli jeśli zaszłabyś w ciąże. Twoja matka nie chce ciąży.
- A czy ty będziesz robił to z moją matką czy ze mną? – zapytała zła Kate.
- Z tobą kochanie.
- A czy ja powiedziałam, ze nie chcę mieć dzieci?
- A chcesz?
- Tak. o ile te dzieci odziedziczą po mnie inteligencje, a po tobie urodę. – oświadczyła Kate.
- Będę musiał się mocno postarać.
- To się staraj, a nie gadasz. – powiedziała Kate i zaczęła całować męża.
*********************************
Diana od godziny dawała koncert w jednym z hoteli. Publiczność była zachwycona. Personel z resztą też. Ale oni z zupełnie innego powodu. Pracownicy byli szczęśliwi, że Diana wreszcie śpiewa, a nie wydaje im polecania. Dała im w kość. Popamiętają ją do końca życia. Docenią teraz Martę – kobietę, która każdego dnia śpiewała w hotelu. Przy Dianie to ona jest aniołem. Pani Uribe nic się nie podobało. Światło nie takie, nagłośnienie do kitu. Nawet stroje kelnerek jej się nie podobały, bo nie współgrały z jej ubiorem. No ale jakoś sobie dali radę. Diana kończyła właśnie swój występ.
- Bis!!! Bis!!! – krzyczała publiczność prosząc o jeszcze jedna piosenkę.
Diana chętnie spełniła ich prośbę. Zaczęła śpiewać ostatni numer kiedy do lokalu weszła.....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niezapominajka dnia Śro 21:02, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dulsia;)
Gość






PostWysłany: Czw 15:26, 28 Maj 2009    Temat postu:

Super;) czekam na new xD
Powrót do góry
beata0512
One step closer 
<i>One step closer  <i>



Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 15148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 56 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polonia -Tarnowskie Góry
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:18, 28 Maj 2009    Temat postu:

Boskie,jak zawsze <333

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
niezapominajka
Fan Roberta&Diego
Fan Roberta&Diego



Dołączył: 08 Maj 2008
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WSK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:00, 10 Cze 2009    Temat postu:

Odcinek 12
Domyślą się!!!



Diana chętnie spełniła ich prośbę. Zaczęła śpiewać ostatni numer kiedy do lokalu weszła osoba, której nienawidziła z całego serca. Gdy zobaczyła tą twarz w wejściu w jej serce znowu zamieniło się w lód. Do głowy wróciły wspomnienia. Przypomniała sobie dlaczego tak bardzo Konstancja działała jej na nerwy. Teraz ta kobieta znowu schrzani jej życie. Już raz to zrobiła i Diana o mały włos nie straciła najważniejszej osoby w swoim życiu. O nie tym razem nie pozwoli jej wszystkiego zniszczyć!!! Będzie walczyła o swoją na nowo rozpoczynającą się karierę!!! Jeśli Konstancja spróbuje cokolwiek zepsuć popamięta ją do końca życia!!!
Konstancja weszła do pomieszczenia z podniesioną głową. Wkroczyła tu jak dama, królowa, władczyni, jak ktoś o wiele lepszy niż inni. Zawsze tak się zachowywała. To była jej obrona przed światem. Kto ja tego nauczył? Sama odkryła, że ludzie boją się zadzierać z pewnymi siebie kobietami. A ona w młodości i po ślubie przeżyła zbyt dużo by pozwolić komuś zepsuć wszystko nad czym tak długo pracowała. Diana już kiedyś pokazała gdzie jest jej miejsce. Od tamtej pory postanowiła, że już nigdy nikt tego nie zrobi.
Obie panie nie darzyły się sympatią. Dlaczego? Bo kiedyś obie wyrządziły sobie krzywdę nawzajem. Nigdy już po tym nie zamieniły normalnie dwóch zdań. Ciągle tylko się kłóciły. Może gdyby wtedy nie zrobiły takich głupot byłoby inaczej? Cieszyłyby się z tego, że ich dzieci są razem? Może gdyby nie uległy pokusie.....
Federiko i Rodrigo gdy tylko spojrzeli na swoje piękne żony od razu zrozumieli, że dzisiejszy wieczór będzie bardzo owocny w kłótnie. Pewnie jak zawsze okaże się katastrofą! Oby tylko nie wybuchła kolejna wojna! Ciekawe kiedy w końcu wzbudzą III Wojną Światową? Zawsze mało brakuje by tak się nie stało.
Konstancja uśmiechnęła się miło do Diany, która śpiewała. Ta odwzajemniła uśmiech. Przyjaciółki? Nigdy!!! Wrogowie? Zawsze!!! Uśmiechy nie miały nic wspólnego z życzliwością. To wstęp do gry, którą obydwie dobrze znały.
Pani Uribe postanowiła zaśpiewać jeszcze kilka piosenek, jednak najpierw zrobiła sobie małą przerwę. Wróciła do małego stolika gdzie siedział jej mąż. Przysiadła się do niego i chwyciła go za rękę.
-Jesteś pewny, że chcesz tu zostać?
-Tak muszę utrzeć nosa tej farbowanej brunetce. Zawsze zastanawiałam się dlaczego nie jest blondynką. I chyba odkryłam to co już od dawna wiedziałam. – powiedziała zadowolona.
-Dlaczego?
-Bo to by była obraza dla blondynek kochanie. Może i ma czarne włosy, ale jest o wiele głupsza od każdej tlenionej blond włosej laski.
-Kochanie przemawia przez ciebie zazdrość? – zapytał zaciekawiony.
-A czy powinnam mieć powody ku temu? – spytała badawczym wzrokiem.
-O co ci chodzi?
-Zdradzasz mnie z nią? – walnęła prosto z mostu. Federiko nie spodziewał się takiego zachowania po niej. Spodziewał się wszystkiego ale nie takiej szczerości. Tak zachowywała się raczej Kate, a nie Diana. Co się stało z jego żoną.
-Zwariowałaś? Przecież nigdy bym tego nie zrobił.
-Już raz zrobiłeś. – przypomniała niechętnie.
-Pamiętasz jeszcze o tym? Ja już dawno wymazałem z pamięci twoje błędy z młodości czy ty nie możesz zrobić tego samego? Zapomnij o tym co było kiedyś. Obiecuję, że już więcej nie zbliżę się do tej kobiety. Wierzysz mi? – zapytał z nadzieją.
-Wierze kochanie. – mocniej uścisnęła jego dłoń. Chciała go pocałować jednak pewien głos, którego właścicielkę poznałaby wszędzie przerwał im.
-Świetny występ. Wpadliśmy tu przypadkiem i jesteśmy szczęśliwi z tego powodu. – uśmiechnęła się Konstancja. Diana wiedziała, że to nie prawda. Jej sąsiadka tylko grała. Jak zawsze dobrą, miłą kobietę. Ale dla pani Uribe wcale taka nie była. – Możemy się przysiąść?
-bardzo chętnie bym z tobą porozmawiała ale niestety zaraz musze wracać na scenę. Ludzie chcą żebym jeszcze im zaśpiewała. Wiesz jak to jest być sławna osobą nawet po tak długiej przerwie? – zapytała z uśmiechem. Konstancja tylko się skrzywiła. –Aj przepraszam ty nie wiesz jak to jest. Ciebie nie chcą już na wybiegu. Ale nie ma co się dziwić kochana przytyłaś.
-Miła jak zawsze. – uśmiechnęła się krzywo brunetka. – Przynajmniej nie drę się do mikrofonu jak stare prześcieradło.
-Zazdrość prze ciebie przemawia. Chciałabyś być na moim miejscu.
-Uwierz, że zaśpiewałbym o wiele lepiej niż ty. Przynajmniej ludzie krzyczeliby z zachwytu ,a nie tylko dlatego, że reszcie ich uszy odpoczął.
-Zazdrość prze ciebie przemawia. Nie jest ci z tym do twarzy. A jak się czuje twój synek?
-A jak twoja córka?
-Bardzo dobrze. Sprawia, że jej mąż tańczy tak jak mu zagra. Dobry chłopak tylko czasami trochę przygłupi. Ale to ma po matce. – zaśmiała się Diana.
-Ja jestem jego matką wiec na pewno nie ma tego po mnie. Jestem inteligentną osobą. – powiedziała Konstancja.
-No tak zapomniałam twoje AQ jest tak wysokie jak małpy. Nasi przodkowie na pewno są z ciebie zadowoleni.
-Żebyś wiedziała. Ale z twojego wyniku nie są zadowoleni. Nie dorównałaś nam małpom nawet troszkę. No ale nie ma co się dziwić. Ten botoks w twojej głowie uniemożliwił ci myślenie. Nie martw się kochana Paris Hilton była od ciebie gorsza o całe 3 punkty. Czyli nie poległaś na całej linii.
-Oj kochana dziękuje za to pocieszenie. Może i nie jestem tak „inteligentna” jak ty, ale to nie zmienia faktu, że ja chyba zaczynam wracać do tego biznesu, a ty niestety nie. Ale jak widać „bezmózgi mają większa szansę. Szczerze mówiąc wolę być bezmózgiem ale z kasą i karierą. Nie popsujesz mi tego wieczoru. Możesz zapomnieć o tym. A teraz przepraszam ale muszę wracać na scenę. Fani chcą więcej. – powiedziała Diana i wstała z krzesła. Pocałowała męża i już chciała odchodzić gdy...
-Ciekawe czy będziesz miała czas na karierę gdy córka wrobi cię w pieluchy?
-Nie martw się kochana jak będę miała występy to będę podrzucała je tobie. Ale nie masz się czym przejmować Kate wie co to jest antykoncepcja.
-Zawsze wiedziałam, że jesteś nieodpowiedzialna. Nie będziesz kochała wnuków, ale nie ma co się dziwić po takiej prostaczce i egoistce jak ty. Teraz przepraszamy ale musimy już iść. Czeka na nas stolik. – powiedziała uśmiechnięta Konstancja. Szła dumnie z podniesioną wysoko głową, z uśmiechem na ustach. Diana nie mogła tego znieść. Nie pozwoli by ta przemądrzała lalka Barbie nie będzie z niej kpił. Wstała od stolika.
-Konstancjo zaczekaj. Muszę ci coś dać. – powiedziała Diana zbliżając się do teściowej swojej córki.
-Słucham? – zapytała pani Cortez odkręcając się do rozmówczyni.
Diana wzięła placek od przechodzącego akurat tamtędy kelnera. Czekoladowy tort wylądował na twarzy Konstancji. Pani Uribe była z siebie bardzo zadowolona. To był najlepszy pomysł na jaki mogła wpaść. Upokorzyła przed wszystkimi Konstancję. No może nie był to doskonały plan. W końcu nikt nie zna, no ale tak czy tak wszyscy się teraz na nią gapią i śmieją. Na reszcie w pewnym stopniu odpłaciła się w pewnym stopniu swojej sąsiadce. Nie ważne, że zaraz pewnie na jej twarzy wyląduje podobny wypiek. Wreszcie coś zrobiła zamiast mówić!!! Była szczęśliwa jak nigdy.
-Aaaaaaaaaa!!!!! – Konstancja krzyczała jak najęta. Diana szybko wycofała się. Gdy pani Uribe to zobaczyła chciała coś zrobić. Jedyna rzecz jaka przychodziła jej do głowy to zrobić to samo co Diana. Wzięła placek, tym razem truskawkowy. Zaczęła iść za uciekinierką. – Kochana poczekaj ja też muszę ci cos dać!!!
Diana nie słuchała. Dobrze wiedziała co to będzie. Nie da sobie zrobić tego samego!!! Na pewno nie!!! Na szczęście dla niej, a na nie szczęście dla Konstancji brunetka potknęła się o dywan. Upadła ma plecy, a ciasto, które trzymała wylądowało na jej bluzce.
-Kochanie chodźmy już. – powiedziała Diana podchodząc do oszołomionego męża. Pociągnęła go za sobą próbując nie patrzeć na to co działo się na sali. Kątem oka zobaczyła, że kilka osób pomaga wstać wściekłej Konstancji. Jakaś kobieta weszła na scenę i przepraszała wszystkich za to co się stało tłumacząc, że to były tylko ćwiczenia. Gra aktorska.
******************************
-Kochanie. – zaczął Diego.
-Tak. – odpowiedziała Kate rysując na piersi męża ósemki.
-Tak sobie pomyślałem, że powinniśmy częściej się kłócić.
-Co ty nie powiesz? – uśmiechnęła się. –Ja też nad tym myślałam.
-Powinniśmy się tak kłócić kilkanaście razy dziennie i godzić się w ten sam pomysł. – pocałował ją w czoło.
-Jesteś zboczony kochanie.
-To ty tak na mnie działasz. – przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie. Czuł na swoim ciele jej nogi, brzuch piersi, rękę i głowę, leżącą na jego ramieniu.
-W takim razie powinnam się od ciebie odseparować. Skoro źle tak na ciebie działam. Nie mogę cię demoralizować. Już wyobrażam sobie co twoja matka o tym powie.
-Nawet się nie waż!!! – krzyknął przekręcając się. Teraz patrzył na nią z góry.
-Czego mam się nie ważyć?
-Odsuwać ode mnie. Nie wiem jakim cudem wytrzymałem ten tydzień bez bliższych spotkań, ale wiem, że dłużej bym tego nie wytrzymał.
-Musisz ćwiczyć silną wolę.- chciała odejść, ale jego ręce po obydwu stronach uniemożliwiały jej drogę ucieczki, a poza tym jego nogi spoczywały na jej nogach.
-Muszę ćwiczyć ale co innego – zaczął ją namiętnie całować.
-Kochanie zaczekaj. – powiedziała odrywając się od męża.
-A tak zapomniałem najpierw kłótnia. Wiesz co? Podoba mi się ta gra. – powiedział z zalotnym uśmiechem. – To o co się tym razem kłócimy? Tylko wiesz niech to nie będzie długa kłótnia, bo zaraz wybuchnę.
-Naprawdę?
-Tak kochanie. Tak więc śpiesz się.
-W takim razie tym razem ominiemy kłótnię. Zabierzmy się od razu do rzeczy. Odbijemy sobie innym razem. – zaczęła go namiętnie całować. Oplotła mu nogi wokół tali. – A może byśmy tak teraz spróbowali pod prysznicem? Przyda mi się kąpiel.
-Jak pani sobie życzy. – powiedział Diego. Odchylił kołdrę i próbował zanieść żonę do łazienki. Jakoś mu to za dobrze nie wychodziło. Nie był jakimś tam siłaczem, ale kiedyś podnosił kobiety bez problemu. Teraz mu to nie szło dobrze. Musi się zapisać na siłownie! Nie pozwoli by jego nie wysportowane ciało przeszkadzało w wypełnianiu zachcianek swojej żony. I do tego tak przyjemnych zachcianek!!! Postanowione jutro idzie zapisać się na siłownie.
Gdy już byli prawie w łazience z dołu doszedł do nich dźwięk otwieranych drzwi.
-psssssssssss rodzice!!! – krzyknęła Kate odrywając się od męża.
-Co my teraz zrobimy? – Diego zaczął panikować.
-Ubieraj się w piżamę i kładź do łóżka. Może nie dowiedzą się co się tu dziś stało.
-Może tak - powiedział Diego puszczając żonę i biegł do bokserek. – psssssssssss!!!
-Co się stało? – zapytała Kate zakładając bluzkę.
-Na dole są świece, kolacja i to wszystko!!! Domyślą się!!!
-Zaraz umrę.
**************************
Diana weszła do domu. Na jej ustach gościł uśmiech. Była szczęśliwa. Nic nie mogłoby jej popsuć nastroju. Za nią wszedł Federiko.
-Kochanie jestem szczęśliwa!!! Nic mi nie zepsuje szczęścia. Nareszcie utarłam nosa tej plastikowej lalce Barbie. Zasłużyła na to! Chętnie powtórzyłabym to jeszcze raz. – powiedziała Diana wieszając płaszcz na wieszaku.
-Nie wiem czy to był najlepszy pomysł.
-Kochanie to był wspaniały pomysł. – powiedziała zadowolona.
-Skoro tak mówisz.
Obydwoje spojrzeli na korytarz. Dopiero teraz zauważyli świeczki na podłodze i płatki róż. Zadowolenie znikło z twarzy Diany momentalnie. Jej miejsce zajęła wściekłość.
-Odwołuje to co powiedziałam. Już mi zepsuli szczęście.
-Jak to? Kto?
-Twoja córka i jaj mąż. Zabije ich. To był pierwszy i ostatni raz gdy złamali zasady. Już ja ich oduczę tego. Będą chodzili jak w szwajcarskim zegarku. Jego wykastruję, a ją przykuję do łóżka, nie nie do łóżka. Do grzejnika. Tak do grzejnika.
-Kochanie o co ci chodzi?
-O co? O co? Ty się jeszcze pytasz? Nie chcę zostać babcią w tak młodym wieku. Niedawno co skończyłam liceum!!!
-Jaką babcią? Co mają do tego świeczki i kilka płatek róż.
-Nie wiesz? Nie wiesz?
-No nie,
- W takim razie zaraz się dowiesz. Katherino Uribe-Cortez i Diego Cortez!!! Za minutę widzę was na dole!!! – krzyknęła ile miała sił w płucach. – Macie być w ubraniu!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niezapominajka dnia Śro 23:00, 10 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rbdizbuntowani.fora.pl Strona Główna -> Wasza twórczość / Opowiadania niezakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin