Forum www.rbdizbuntowani.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szalona miłość(Odcinek 51)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rbdizbuntowani.fora.pl Strona Główna -> Wasza twórczość / Opowiadania niezakończone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Ulubiony bohater?
Sara
75%
 75%  [ 15 ]
Chris
10%
 10%  [ 2 ]
Sofia
5%
 5%  [ 1 ]
Zack
0%
 0%  [ 0 ]
Carolin
0%
 0%  [ 0 ]
Teo
10%
 10%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20

Autor Wiadomość
Any
I Los A & Twilight
I  Los A & Twilight



Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 3925
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:56, 30 Maj 2009    Temat postu:

świetny odcinek:))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
niezapominajka
Fan Roberta&Diego
Fan Roberta&Diego



Dołączył: 08 Maj 2008
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WSK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:57, 10 Cze 2009    Temat postu:

Odcinek 51
Kocham cię.


Koniec nie zawsze jest końcem, czasami jest początkiem czegoś lepszego.

Teo i Miguel jechali samochodem za taksówką, w której siedziały dziewczyny. Już kilka razy próbowali je tak śledzić. Za każdym razem nie wychodziło. Ale dziś musieli się postarać. Przyrzekli sobie, że tym razem będzie inaczej. Nie mogą okazać się fujarami. Ale już się chyba nimi okazali. Przez tyle czasu nie mogli niczego wskórać. Co prawda nie mieli okazji by załatwić jak należy sprawę, bo gdy byli u Carolin jej akurat nie było, a gdy ona była w domu to oni jej szukali po całym Meksyku. No, a jak już je widzieli to zaczynali śledzić. Po co? Żeby zobaczyć co robią. Musieli upewnić się, że mogą powiedzieć to co chcą. Ich nieudolny sposób śledzenia był godny pożałowania. Jednak dziś miało być zupełnie inaczej. Sherlock Holmes był ich inspiracją i natchnieniem. Co prawda nie założyli tego dziwnego stroju i czapki w kratę. No i oczywiście nie mieli tej drewnianej fajki.
Pierwszy raz śledzenie taksówki poszło im dobrze. Ale to chyba dzięki temu, że był mały ruch na ulicach. Niewiele taksówek dziś kursowało po mieście. Mieli chyba dziś szczęście. Tylko ono nigdy nie trwa wiecznie.
Dziewczyny wysiadły z auta którym jechały i weszły na chodnik. Chłopcy zatrzymali się przed lokalem. Ich oczom ukazał się kolejny klub.
-Czy one nie znają ciekawszych miejsc? – zapytał Teo.
-Co masz na myśli?
-No nie wiem. Mogłyby iść do kina, teatru, filharmonii. Trochę to nudne ciągle włóczyć się po klubach.
-Ty robisz to ciągle więc siedź cicho. Poza tym jak być je upilnował w ciemnym pomieszczeniu pełnym ludzi?
-To do teatru i filharmonii chodzą jacyś ludzie? Tacy normalni?
-Tak ludzie na poziomie. Dobrze wychowani i w ogóle.
-Czyli oszołomy i starsi panowie. Ale to na jedno wychodzi.
-Teo!!!
-No co? – zapytał zaszokowany chłopak. Dlaczego jego przyjaciel się drze? Przecież on mówi prawdę. To teatrów i filharmonii chodzą tylko ludzie na poziomie czyli przeważnie oszołomy, no i starsi panowie, a oni już dawno sfiksowali.
-Ja też czasami chodzę do tych miejsc, bo mi rodzice każą.
-No widzisz ale że nie chodzisz z własnej woli do tego czegoś to się nie liczysz.
-Ale moi rodzice też tam chodzą i to z własnej woli! – powiedział zły Miguel.
-No przecież właśnie mówiłem, że oszołomy tam chodzą.
Miguel poczerwieniał ze złości. Nienawidził gdy obrażało się jego rodziców. Teo o tym wiedział. Wolał nie ryzykować śliwki pod okiem dlatego czym prędzej otworzył drzwi i wysiadł z samochodu. „Wysiadając” jak to Teo musiał zrobić coś głupiego i poplątały mu się nogi. Rąbnął o ziemię. Leżał na chodniku jak długi. Nie zmierzał nawet wstawać. Leżał i śmiał się jak sroka do sera. Zupełnie zapomniał gdzie jest i jak to wygląda. Leżał na środku ulicy i śmiał się. Wszyscy się na niego gapili.
-Teo to ty? – dobiegł do niego łagodny głos. Zerwał się na równe nogi uderzając przy tym uderzając jednego z gapiów w głowę.
-Przepraszam pana bardzo. – mówił do mężczyzny, którego przed chwilą uderzył.
-Teo? – ponownie dobiegł do niego ten głos.
-Nie ma mnie tu. – powiedział zakładając kaptur na głowę. – Poszedłem na spacer. Wrócę jak będą mnie nogi bolały.
-Teo nie wygłupiaj się. – powiedziała Carolin ściągając mu kaptur. – Proszę się rozejść. Tu nic się nie dzieje. – Zwróciła się do wszystkich wokół. –Co ty tu robisz?
-Wcale cię nie śledzę, a Miguela tu nie ma. I nie powiem ci, że bardzo ładnie wglądasz.
-Oj Teo, Teo. – westchnęła Carolin.
-Ja wcale się tak nie nazywam. I wcale tu mnie nie ma.
-Teo ty idioto!!! Wygadałaś się, że je śledzimy? – zapytał się zły Miguel przepychając się przez tłum.
-Wcale jej tego nie powiedziałam. – bronił się Teo.
-Za to ty to zrobiłeś. – powiedziała stojąca obok Carolin Miranda.
-O co chodzi z tym śledzeniem? – zapytała brunetka
-Nie ważne. – powiedział Miguel. – Teo chodź idziemy.
-Dlaczego? Przecież teraz mamy szansę im powiedzieć wszystko.
-Co macie nam powiedzieć? – zapytała zaciekawiona Miranda.
-Czy ty zawsze musisz tak dużo gadać?!!! – krzyknął Miguel.
-Tak bo ty prawie nic nie mówisz.
-Wolę działać.
-Tak właśnie widzę.
-No co? Masz coś? – zapytał nastawiając pięści.
-Nie mam nic. Prócz kilku monet.
-Nie o to mi chodzi.
-A o co?
-Zamknijcie się!!! – krzyknęła Carolin. –Powiecie mi łaskawie o co chodzi z tym śledzeniem.
Miguel i Teo spojrzeli na siebie pytającym wzrokiem. Gdy wreszcie ustalili jako tako, że wreszcie powiedzą o co im chodzi.
-Kocham cię!!! – krzyknęli obaj. Dziewczyny stały tak blisko, że nie można było się domyślić do, której to mówią. Po tym swoim wyznaniu szybko wsiedli do samochodu i odjechali zostawiając oszołomione dziewczyny.
*******************************
Sara krzątała się po pokoju. Szukała swoich ubrań. Jednak nigdzie nie mogła ich znaleźć. Czemu musiał aż tak nimi rzucać?
-Sara co ty robisz? – zapytał Chris przecierając oczy.
-Szukam ubrań.
-Ale po co?
-Muszę wracać do domu. Jak zobaczą, że mnie nie ma to mi się dostanie.
-Nie proszę nie idź jeszcze. Wymyślisz coś. Wródź tu do mnie. – odkrył kołdrę i poklepał materac wskazując jej gdzie ma się położyć.
-Naprawdę nie mogę. – powiedziała Sara i zaczęła znowu szukać ubrań. Chris nie chciał by jeszcze szła. Pragnął by została i leżała wtulona w niego. Ileż on by dał aby móc czuć jej zapach i jej obecność. Podszedł do niej i objął ją w talii. – Co ty robisz?
-Jak to co? Żegnam się z tobą. – musnął ją szyję.
-Na pożegnanie takie coś? – zapytała udając niezadowolenie.
-A co byś chciała? – zapytał całując ją w czoło.
-Korzystając z tego, że jesteś nagi i nie trzeba cię już rozbierać moglibyśmy zrobić powtórkę z rozgrywki. – Uśmiechnęła się zadziornie.
-Tak w woli przypomnienia ty też jesteś naga. – przypomniał jej.
-Kolejny argument za. – powiedziała i zaczęła prowadzić go w stronę łóżka. Nie wychodząc przy tym z jego obcięć.
-Jesteś niewyżyta. – zaśmiał się. – A co jeśli ja nie mam na to ochoty?
-Spodobało mi się. – uśmiechnęła się. – A jak nie chcesz to ja sama to zrobię ty tylko mi nie przeszkadzaj.
-Co ja z tobą zrobiłem?
-Uruchomiłeś coś co dawno było uśpione. – pocałowała go i potem popchnęła na łóżko. Szybko nie marnując już więcej czasu obok niego. Wzięła jego twarz w ręce i chciała zatopić go swoimi drobnymi pocałunkami. Początkowo całowała tylko i wyłącznie kąciki jego ust. Chciała się z nim trochę podrażnić. Jednak nie przewidziała scenariusza, że to ona nie wytrzyma tego. Po niedługim czasie opuściły ją resztki silnej woli i zaczęła go namiętnie całować. Jego ręce błądziły po jej nagich plecach. Chris nie mógł już złapać oddechu. Przestał ją całować i potarł policzkiem o jej policzek.
-Sara jesteś pewna? – zapytał resztkami sił. Nie mógł jej skrzywdzić. Jeśli nie będzie chciała to nie będzie jej do niczego zmuszał. On wcale jej nie zmuszał to ona raczej chciała tego wszystkiego. Jeśli nie będzie chciała to do niczego nie dojdzie. Zrezygnuje z tej rozkoszy jaką jest poznawania dogłębnie jej ciała. Nie będzie patrzył na swoje potrzeby i pragnienia tylko na nią. Nie ważne, że był już tak pobudzony, że z trudem się hamował. Jeśli będzie chciała to skończy się tym razem tylko na pocałunkach. To dość dziwne, że dzięki jednemu pocałunkowi powodowała u niego taki nagły przypływ gorąca. W końcu inne dziewczyny musiały się sporo napracować by go zachęcić. Ale Sara była wyjątkowa.
-Chcę. – wyszeptała wprost do jego uszu.
Nie było mu potrzebne nic innego. Zaczął pokrywać jej ciało drobnymi pocałunkami. Najchętniej przeszedł by już do sedna sprawy ale nie chciał pozbawiać Sary gry wstępnej. Najpierw jego usta pokryły skórę wokół szyi. Potem wędrował w dół ku piersiom. Dziewczyna chciała coraz bardziej powtórki. Jednak to co on robił było tak przyjemne, że nie chciała tego psuć. Jego usta teraz były na jej brzuchu. Zbliżał się do pępka. Musnął linię bioder, a kciukiem przejechał po wewnętrznej linii jej ud. Rozsunęła przed nim nogi. Do jej uszu dotarło ciche.
-Kocham cię. – po raz kolejny tej nocy to słyszała. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że to jest prawda.
Pocierał jej skórę swoim kciukiem. Rozsunęła jeszcze bardziej nogi by mógł dotykać wszystkiego czego zechce. Chris zrozumiał wskazówkę. Nie było trzeba mu powtarzać drugi raz. Chciał sięgnąć wszędzie. Sarze zrobiło się jeszcze przyjemniej.
Chris nie mógł już dłużej wytrzymać. Chwycił ją za ramiona i pociągnął do siebie. Sara nie chciała przerywać pieszczot. Chciała by dotykał ją wszędzie. Przesunęła się po nim i wzięła jego twarz w ręce i pocałowała. Miała nadzieję, że zrozumie o co jej chodzi. Niestety nie zrozumiał. Chwycił ja za kolana i położył jej nogi po obu stronach swoich bioder. Potem naparł na nią i musiała pozwolić mu w siebie wejść. Marzenia o pięknej i bardzo długiej grze wstępnej zniknęły. Dlaczego ona w ogóle żałuje? Przecież poprzednim razem dostała długą grę wstępną. Teraz kolej na to by on zrobił to jak chciał. Ugryzła go w ramie. On tylko jęknął. Zaraz potem leżała na plecach a on uśmiechał się do niej z diabelskim uśmiechem. Chwycił ją za nadgarstki. Położył jej ręce za jej głową i trzymał. Ustami sięgnął do jej piersi. Nie chciała by przerywał. Coraz bardziej podobało się jej to co on robił.
Musnął wargami skórę wokół brodawek, potem chwycił za sutek, dotknął drugiej piersi i robił to samo. Zaczął ssać.
Poruszał się gwałtownie ale nie puścił jej rąk. Nadal je trzymał tylko tyle, że teraz już jedną ręką, bo druga powędrowała w stronę jej pleców. A potem pieściła jej ciało. Z brzucha zawędrowała do piersi, potem do brzucha i niżej. Chciał ją rozdrażnić tak jak ona gdy całowała jego kąciki ust, a nie przeszła od razu do rzeczy. Przesunął się po wewnętrznej stronie ud. Wtedy doznał oświecenia. Nie założył prezerwatywy. Nie mógł pozwolić na to by potem wynikły z tego konsekwencje. Za pierwszym razem pamiętał o tym. Teraz cała sytuacja go zaskoczyła. Opuścił jej ciało i szybko podszedł do szafki.
-Dlaczego przestałeś? – zapytała wyraźnie nieszczęśliwa Sara.
-Zapomniałem o czymś ważnym. – powiedział rozrywając małe opakowanie i zakładając jej zawartość. Wrócił do łóżka. Położyła się na nim, ale on ją odwrócił. Zatopił się w jej ustach. Chwycił ją w ramiona. Złapał pod pachy i zaczął natarczywie całować. Po chwili rozsunął jej kolana. Potem sięgnął po nią ustami. Ssał delikatnie. Wsunął język. Sarze zabrakło tchu. Przestała oddychać. Ogarnęła ją fala rozkoszy. Odsunął się od niej. I popatrzył w oczy. Gdy doszła już do siebie rozchyliła nogi i znowu przyjęła go w siebie. Wszedł w nią powoli. Cały czas pieścił i całował. Zachowywał się bardzo ostrożnie i delikatnie. Dziękowała mu za to, ze nie obchodził się z nią jak Marco. Nawet gdy był w środku poruszał się powoli. Tym razem chciała czegoś więcej. Za pierwszym razem nie śpieszyli się i wszystko było robione powoli by nie sprawiać jej dużego bólu i nie powróciły złe wspomnienia związane z jej poprzednim razem. Nie chciała by i tym razem się hamował. Chciała by on też czerpał z tego tyle przyjemności co ona. A gdy uważał by nie zrobić jej krzywdy i nie przerazić nie mógł się w pełni oddać temu co robi. Oplotła nogami jego talie i ponaglała. Mocno pociągnęła za biodra. Dzięki temu dął się poddać fali pożądaniu i przestał kontrolować. Jęknęła cicho przyjmując uderzenie. Wbiła paznokcie w jego plecy. Poruszał się coraz szybciej. Za każdym razem przyjmując kolejne pchniecie z jej ust wydobywał się stłumiony krzyk, a jej ręce wędrowały niżej zostawiając ślad na jego skórze. Chris eksplodował i odpłynął do swojej krainy szczęścia.


Nie do końca jestem pewna czy o to wam chodziło w opisaniu tej ostatniej sceny. Jeśli nie to sorry. Ale nie wiedziałam jak inaczej mam to zrobić. I tak musiałam kogoś poprosić o pomoc. :/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rbdizbuntowani.fora.pl Strona Główna -> Wasza twórczość / Opowiadania niezakończone Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49
Strona 49 z 49

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin