|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marta Chavez
Bless Ya!
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 6894
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: con tus pedazos... ;* Płeć:
|
Wysłany: Czw 21:18, 11 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Wiem, wiem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Teisa
just like a pill
Dołączył: 26 Wrz 2008
Posty: 13192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląsk Płeć:
|
Wysłany: Czw 23:00, 11 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Się cieszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta Chavez
Bless Ya!
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 6894
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: con tus pedazos... ;* Płeć:
|
Wysłany: Nie 0:15, 14 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
III. Madryt. Czasy nowożytne.
Marco odepchnął się od drzwi, po czym podszedł do okna i wyrzucił przez nie niedopałek.
- Co my z nią zrobimy, co my z nią zrobimy... Co? - zapytał raz jeszcze.
- Nie mam pojęcia - rzekł Alejandro, kierując swój wzrok na mężczyznę.
- Nie mów tak, ile razy mam Ci to mówić?? - rzucił oburzony. Po czym spuścił wzrok, wbijając go na moment w ziemie. Zaraz jednak go podniósł. - Kto tu jest lekarzem, ja?? Nie wiem jak, ale masz zrobić wszystko, żeby wróciła jej świadomość.
Powiedział, zapalając zapałkę. W tym momencie poczuł ostry zapach siarki. Nie przeszkadzały mu to, był przyzwyczajony.
- Nie wskazane jest palić teraz, Marco, gdy twoja siostra jest w takim stanie. Niewiadomym stanie.
- Nie będziesz mi mówił co mogę robić a co nie. Ty jesteś tutaj tylko od leczenia, choć nawet tego nie potrafisz. Rozumiemy się?? - powiedział z cynicznym uśmiechem.
- Ja wychodzę, nie powiem Ci kiedy wrócę, ale do tego czasu Clare ma być zdrowa. - rzucił jeszcze na koniec, wydmuchując dym od papierosa; którym się ówcześnie zaciągnął; wprost na Alejandra. Po czym odwrócił się na pięcie, trzaskając przy tym dość masywnymi drzwiami.
Marco jak to Marco. Jego mina wyrażała ciągła irytacje, zresztą nie tylko mina. Oczy miał zawsze lekko zwężone, jakby wiecznie czegoś poszukiwał, bądź na coś czyhał. Jedynie gdy się śmiał, jego oczy nabierały trochę innego kształtu, robiły się jakby większe i można by się uprzeć, ze przypominały księżyc. Ale śmiał się rzadko. Powodów zbytnio nie miał, choć może jedynie tak twierdził. Jeśli się uśmiechał, o ile to robił, jego uśmiech wyrażał jedynie cynizm. Taki już był. Życie dość go doświadczyło. Choć miał dopiero 25 lat, jego twarz wyraźnie naznaczona była bólem. Był przystojnym, zawsze elegancko ubranym mężczyzna. I co może dziwne, nie był kobieciarzem. To nie jego bajka. Może i nawet przesadnie dbał o siebie. Ale zawsze chciał sprawiać dobre, można nawet i rzec, nienaganne wrażenie. Z natury był dobrym człowiekiem, jednak chyba zanadto grubiańskim. Jednak to była jego strategia, działało to jak mechanizm obronny. Marco wyrzucił papierosa, tak naprawdę palenie było jego jedynym poważnym nałogiem...
Alejandro w tym czasie, dwoił się i troił by tylko obudzić Clare. W końcu usiadł zrezygnowany w fotelu, i założył ręce za głowę.
- Clare, kochana ty moja, co się z Tobą dzieje? - zapytał w powietrze, po czym ciężko westchnął. - Co ja mam z Tobą zrobić? - rzekł ponownie, nie siedział zbyt długo, wstał i podszedł do okna, po czym otworzył je energicznym ruchem.
Alejandro był człowiekiem dość spokojnym, raczej konkretnym, jednak gdy był pod presją, zaczynał się plątać i robił się niespokojny. Nie umiał zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu, jak zresztą widać.
- Wpuścimy tutaj trochę słońca, co Clare? - zapytał odsuwając ciężkie zasłony. Do pokoju od razu wpadły promienie letniego słońca. Mężczyzna uśmiechnął się.
- No, od razu lepiej. - powiedział pod nosem i spojrzał na kobietę leząca na łóżku. przykryta była gruba warstwa pościeli, bo miała wieczne drgawki, choć w pokoju tak naprawdę było strasznie parno i duszno.
Zaczął się krzątać, jakby czegoś szukał, po paru minutach znalazł końcu swój kuferek. Był w wykształcenia medykiem. I starszym kuzynem Marca, co było równoznaczne z tym, ze także Clare. Bolały go docinki kuzyna, jednak rozumiał go i starał się to bez większych uwag tolerować. Clare natomiast, była jego aniołem. Wiecznie uśmiechnięta, radosna osoba. tak jak on, w każdym starała się znaleźć choć odrobinę ciepła i dobroci, nawet w zimnym sercu Marca. Taka była... Właśnie była. jednak pewne wydarzenie zakręciło całym jej światem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marta Chavez dnia Nie 1:39, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 7 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olcia_DyR
VIP
Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 2685
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 11:41, 14 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
super:) bardzo mi się podoba:P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teisa
just like a pill
Dołączył: 26 Wrz 2008
Posty: 13192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląsk Płeć:
|
Wysłany: Nie 15:31, 14 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
O, już nowy rozdzialik
Super, szybko pisz następny ;>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta Chavez
Bless Ya!
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 6894
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: con tus pedazos... ;* Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:13, 14 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Już mam, ale i tak nikt nie czyta xDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Teisa
just like a pill
Dołączył: 26 Wrz 2008
Posty: 13192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląsk Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:20, 14 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A my [ osoby czytające ] ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta Chavez
Bless Ya!
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 6894
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: con tus pedazos... ;* Płeć:
|
Wysłany: Wto 23:11, 16 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Mam napisany rozdział następny, ale na starym komputerze, który teraz niestety jest zawirusowany i nie mogę odzyskać tego pliku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
beata0512
One step closer
Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 15148
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 56 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polonia -Tarnowskie Góry Płeć:
|
Wysłany: Śro 7:57, 17 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Roumiem Świetny rozdział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta Chavez
Bless Ya!
Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 6894
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: con tus pedazos... ;* Płeć:
|
Wysłany: Czw 22:51, 18 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
IV. Madryt. Czasy nowożytne.
W tym samym czasie przed Marciem stanął wielki szklany budynek. Mężczyzna spojrzał na samą górę, jakby zastanawiając się co ma zrobić. Po chwili westchnął głęboko i ruszył przed siebie. Wbiegając po schodach usłyszał za sobą.
- Marco. Gdzie się podziewałeś cały tydzień. W firmie już się zdążyli za Tobą stęsknić– zaśmiał się ktoś szelmowsko. Marco zignorował te docinki, zwyczajnie skwitował to milczeniem, jak zawsze. Wszedł do budynku, tam powitał go jak zawsze radosny portier. - Witam Pana, panie Marco. Jak miło, ze prezes do nas zawitał. – rzekł z szerokim uśmiechem, podając mu klucze, do biura. - Dziękuje Luis. – uśmiechnął się. Luis był jedną z nielicznych osób, do których Marco miał zaufanie. – Jak zawsze można na Ciebie liczyć. Pytał ktoś o mnie?
- Oj by ich wszystkich wymienić dzień by nie starczył, panie Marco. Ale panienka Margaret czeka – powiedział ochroniarz. - Margaret? Jeszcze jej tu brakowało. – rzekł zrezygnowany. – No ale cóż. Stokrotne dzięki, w razie czego wiesz gdzie mnie szukał.- dorzucił jeszcze z uśmiechem i skierował się ku schodom.
Ledwo co zdążył wejść jego oczom ukazała się zgrabna sylwetka Margaret.
- Kochanie, co ty tu robisz? –próbował silić się na uprzejmość, gdy tylko zaprosił ją do biura, jednak niezbyt mu to wychodziło, więc w ramach przeprosin pocałował ją w policzek na przywitanie.
- Jak to co? Martwię się o Ciebie, o wszystko. Nie mam Tobą już żadnego kontaktu. – odpowiedziała zasmucona. - Przepraszam, ale ja naprawdę nie mam teraz czasu. ledwo co przyszedłem, nawet nie zdążyłem nic zjeść. Bo nawet i na to czasu brak. Mam mnóstwo roboty, o ile nie zadzwoni telefon z wiadomościami to chciałbym to skończyć, jeśli pozwolisz. – spojrzał na nią pytająco.
- Marco… poświęć mi chociaż chwilę, to naprawdę niewiele. Nie wiem, może czegoś potrzebujesz? - Nie dziękuję, moja droga, naprawdę wszystkiego mam pod dostatkiem.
- Doprawdy? Wydaje mi się, ze jednak czegoś ci brakuje. – podeszła do niego chcąc go przytulić, jednak odtrącił ją zirytowany. - Nie mam teraz czasu na głupstwa Margaret.
- Głupstwa?? Marco! – krzyknęła na niego urażona, tak, ze nie sposób było się nie obrócić w jej stronę. Dla Ciebie to są głupstwa?? Dlaczego mnie odtrącasz?? – zapytała patrząc mu prosto w oczy.
- Nie odtrącam. – odpowiedział, wbijając wzrok w podłogę. Nie?? Co ty sobie ostatnio wyobrażasz? Naprawdę przestało mnie to bawić. - rzekła Margaret, siadając wyraźnie obrażona na miejscu prezesa. - Bawić? Ja naprawdę nie widzę tutaj nic zabawnego - skwitował. - Zejdź! - dodał wyraźnie ostrzegawczym tonem, dając jej do zrozumienia, ze nie żartuje.
- Jesteś śmieszny! - stwierdziła jednak posłusznie zwolniła miejsce.
- Doprawdy? Nie mniej niż ty, moja droga. - rzekł z lekką irytacją siadając wygodnie w swoim fotelu. Wyciągnął z paczki papierosa, po czym rzucił ją na biurko.
- Nie mniej niż ty. Tak… A teraz proszę Cię, bądź łaskawa i wyjdź.
- Wyrzucasz mnie - prychnęła oburzona, po czym wlepiła w niego pytający wzrok.
- Nie wyrzucam. Ja Cię tylko uprzejmie proszę żebyś wyszło.
- Dobrze. Skoro chcesz. - westchnęła. -Chcę. Margaret z miną cierpiętnika, położyła uszy po sobie i zaczęła szykować się do wyjścia. W drzwiach jednak przystanęła. - Teraz chcesz być sam, innym razem przy Clare, a kiedy w końcu znajdziesz odrobinę czasu dla mnie? - spytała zrezygnowana. - To ty zarządzasz moim czasem. Sprawdź sobie – odparł, nie mogąc już powstrzymać się od sarkazmu. Dawno przestał. - Skoro tak, to teraz. – ucięła krótko.
- Teraz to ja mam ważniejsze sprawy na głowie.
- Zapewne Clare… - Zgadłaś. - „Clare” pomyślał, uśmiechając się, imię siostry zawsze wpływało na niego kojąco.
- Clare, Clare, Clare. Znowu. Zawsze tylko ona. Ja już przestałam się liczyć. – mówiąc to zaśmiała się z irytacją. - Nie przestałaś - odpowiedział jej tym samym. – Ale wiesz… Takich jak ty, mogę mieć na pęczki. Clare natomiast jest jedna. I naprawdę nie chce jej stracić. Wybacz, ale jestem już . Nie mogę spać, cały czas tylko myślę o tym, by dała jakiś najmniejszy znak życia. Alejandro wychodzi z siebie, żeby doprowadzić ją do porządku, a ja nawet nie umiem mu pokazać, jak bardzo jestem z niego dumny. - rzekł z żalem, po chwili jednak podszedł do niej i położył dłoń na jej policzku. – Zrozum. Nie chcę przeżywać, znów tego samego. Czy to takie trudne.
- Wcale nietrudne. – powiedziała uśmiechając się z goryczą, nie spojrzała mu jednak w oczy a jedynie uchwyciła jego dłoń. - Nie rozumiem tylko jednego… Dlaczego stałeś się taki okrutny ostatnimi czasy?
- Ostatnio? – powtórzył, poczym umilkł na chwilę jak gdyby zastanawiał się nad czymś. – Zawsze Margaret, zawsze. – Skończył, po czym puścił jej dłoń i ucałował w czoło. Zabrał swoje rzeczy po czym rzekł na odchodnym delikatnie się uśmiechając – Nie martw się, ja wrócę.
Dokończył zostawiając ja samą z bladym uśmiechem. Marco wyszedł firmy, zaczął kierować swoje kroki przed siebie. Tak naprawdę nawet on sam nie wiedział dokąd zmierza…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marta Chavez dnia Nie 1:39, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|